• W sprawie Trybunału Konstytucyjnego

    Trybunał Konstytucyjny nieoczekiwanie znalazł się w ostatnich miesiącach w centrum wydarzeń politycznych w Polsce. Jest to o tyle dziwne, że niemała część społeczeństwa niewiele bądź nic nie wie o sądzie konstytucyjnym i jego uprawnieniach. Naprzemiennie dyskusja dotyczyła ustawy o Trybunale, wyboru sędziów, kolejnych jego orzeczeń, a w końcu wypowiedzi obecnych i byłych sędziów Trybunału z prezesem Andrzejem Rzeplińskim na czele. Stosunkowo rzadko mówiono o przyczynach sporu bądź kojarzono ją wyłącznie z okolicznością bezpośrednią. Było nią uchwalenie w czerwcu 2015 r. przez koalicję PO-PSL nowej i w części niekonstytucyjnej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, a następnie już w trakcie kampanii wyborczej kontrowersyjny wybór głosami koalicji PO-PSL pięciu sędziów Trybunału.

    Zgodnie z propozycją zmiany Konstytucji, którą w grudniu złożyli w Sejmie posłowie PiS i Kukiz’15, w przyszłości wyboru sędziów miałaby dokonywać większość 2/3 posłów. Dzięki temu przy wyborze konieczne byłoby porozumienie między aktualną większością parlamentarną, a przynajmniej częścią opozycji. W mojej ocenie rozwiązanie ograniczające się do zmiany sposobu wyboru sędziów jest niewystarczające. Przyczyny konfliktu i jego rozwiązanie sprowadziłbym do kwestii powściągliwości. Po pierwsze, powściągliwości w interpretacji przepisów Konstytucji, które stanowią o kompetencjach Trybunału. Jeśli Trybunał, który jest sądem prawa, zaczyna badać konstytucyjność aktów stosowania prawa, wychodzi poza rolę przypisaną przez Konstytucję. Po drugie, powściągliwości w uznawaniu tego, co jest niezgodne z Konstytucją i w formułowaniu uzasadnień wyroków. Gdy tego brakuje sąd konstytucyjny zaczyna być postrzegany jako instytucja polityczna. A wreszcie konieczna jest wstrzemięźliwość w wystąpieniach publicznych obecnych i byłych sędziów, a w szczególności prezesów Trybunału. Jeśli nie zmieni się praktyka ostatnich lat sędziowie będą coraz bardziej postrzegani jako aktorzy na scenie politycznej, bądź co gorsza wręcz jako rzecznicy określonej partii. Pamiętam, jak w latach 2006-2007 prezes Trybunału jeździł z otwartymi wykładami po kraju i ostrzegał przed zagrożeniami dla demokracji. Oczywiście ostrze tej krytyki wymierzone było przeciwko ówczesnym rządom Prawa i Sprawiedliwości. Być może część słuchaczy została zagrzana do walki, wielu innych zaczęło jednak powątpiewać w bezstronność instytucji. I na tym polega zasadniczy problem Trybunału. Dla części społeczeństwa przestał być instytucją wiarygodną. Stał się sądem, który reprezentuje i broni interesów części klasy politycznej.

    Jedną z najważniejszych cnót sędziowskich jest powściągliwość. W interesie nas wszystkich jest to, aby było jej więcej w Trybunale. Nie oznacza to, że kiedykolwiek zgadzać się będziemy z każdym wyrokiem Trybunału, ale powinniśmy być przekonani, że orzeczenia Trybunału nie służą jednej określonej opcji politycznej. Dobrze, że zaistniały spór stał się okazją do dyskusji na temat funkcjonowania sądu konstytucyjnego w Polsce. Jako Prawo i Sprawiedliwość podjęliśmy pierwsze kroki legislacyjne, aby naprawić sytuację. Zmiana samej ustawy może jednak nie wystarczyć, jeśli nie dojdzie do autoreflekcji w samym Trybunale Konstytucyjnym. W każdym przypadku będziemy dążyć do przemyślanej i opartej o szerokie porozumienie zmiany Konstytucji.

    Bartłomiej Wróblewski, W sprawie Trybunału Konstytucyjnego, Wielkopolski Kurier WNET 2016/2.

    Print Friendly, PDF & Email